O książce: rok / Słońce paliło mu tył głowy, a wszystkie mięśnie zdawały się krzyczeć z bólu. Nogi ustąpiły, aż w końcu upadł na gorący piasek wbijający się w skórę. Rozpaczliwie się miotał, próbując wstać, a piasek groził, że pochłonie go niczym grzęzawisko. Rozejrzał się dookoła, sprawdzając, czy nie ma pościgu. Daleko z tyłu widać było dużą chmurę piasku, która stopniowo się zbliżała. Było ich wielu. Czując łzy spływające po policzkach, potknął się ponownie i stoczył się z wydmy. Był wyczerpany do granic możliwości, ciało zwiotczało jak szmata. W końcu przestał się tarzać i po prostu położył się u podnóża wydm i patrzył na błękitne niebo